Billy Jack – przypowieść buddyjska na koniec weekendu
„Chan to ściema” jak mawiał prof. Chmielewski, ale chciałem jakoś podsumować ostatni mój wypad na miasto z towarzyszącą mi tradycyjnie grupą AA i już miałem opisać gdzieśmy byli, cośmy jedli, pili, że było fajnie i takie tam, ale przeglądając fotki doznałem nagle małego olśnienia. 😉
Najistotniejsze z tej wyprawy, bowiem, to wspólne odkrycie na nowo Billy’ego Jacka, którego -jak się okazuje- kojarzymy wszyscy z dzieciństwa jak przez mgłę, a wczoraj jakoś tak w rozmowie wyszło.. Nie wiem, czy to w tv leciało, czy to jakieś déjà vu, w każdym razie voilà:
Spoken, like a true chuojiao master, nie? To raz. Dwa, że zapłaciłbym te 2 dychy za bilet do kina, zobaczyć Marka Klajdę w roli walczącego boso Indianina. Słyszałem, że żeby być uznanym za Czirokeza (takiego współczesnego Cherokee Nation) trzeba wykazać się 1/32 krwi, czy coś, więc może nawet byłby autentyczny, jakby pogrzebać.. Mimikę ma spokojnie indiańską, a i chuojiao też pasuje do tej roli nie gorzej niż hapkido. 😉
Ngondeg
No trackbacks yet.