Wiosna, lato, jesień, zima i… wiosna

Przyznaję bez bicia, że tytuł ukradłem go koreańskiemu reżyserowi, Kim Ki-dukowi, którego film, noszący właśnie taki tytuł, pokazuje- w niepretensjonalny sposób, w duchu buddyjskim,- cykliczność zjawisk zarówno w świecie natury, jak i w ludzkim życiu. Po sześciu dłużących się miesiącach wypełnionych zmaganiami z ciemnością, pluchą, błotnistym podłożem i nadmiarem odzienia na treningach nastała upragniona zmiana czasu na letni, po której wróciliśmy na łono wyczekującej cierpliwie Mirabelki. Zbiegło się to w czasie z powrotem Sifu Klajdy z dalekiej Tajlandii, gdzie ponoć uczył Tajów jak prawidłowo kopać low-kicki. 😉

Jest coś optymistycznego i krzepiącego w tym, że po powrocie do dobrze znanego Ci miejsca, napotykasz ludzi związanych z tym miejscem. Co prawda nie dojrzałem dziś licznej grupy chen taiji Marka Balińskiego, którą spotykaliśmy w ubiegłych latach w tym miejscu, opodal ściętego pnia. Ale niedaleko nas raźno ćwiczyła trzyosobowa grupka pod wodzą znanego nam z widzenia sędziwego trenera (typ legendarnego pana Bartosza ze Skry), który zawsze aplikuje swym podopiecznym dość oryginalne ćwiczenia (dziś podwieszali się na gumach przytroczonych do drzewa, emitując co jakiś czas jęki potępieńców- nie żartuję bynajmniej!)

Zatem we wtorek, 4 kwietnia jak co roku kwitnąca Mirabelka powitała nas deszczem białych płatków, a my z ulgą ujrzeliśmy wreszcie nasze twarze w świetle dnia. A potem oddaliśmy się treningowej rutynie, chociaż tym razem patrząc na nią… zza głowy (Kto był, ten wie, jakie słów tych znaczenie. Kto nie był, ten nie przeniknie tajemnicy 😉

P.S.: W mitologii serialu „Star Trek” to właśnie 4 kwietnia (w połowie XX w.) doszło do pierwszego kontaktu ludzkości z pozaziemską rasą, co zapoczątkowało erę eksploracji kosmosu i wszechstronnego rozwoju ludzkości. Marek, z jego osobowością i fizjonomią mógłby bez trudu zagrać racjonalnego Volcanina a Rysiek, z jego skłonnością do majsterkowania i płci pięknej- ekscentrycznego wynalazcę napędu podprzestrzennego, który wychodzi mu naprzeciw. Cudze star-treki chwalicie, a swego nie znacie. :))

Adaś

Wu Honghao wykonuje 1 i 4 chuojiao

…się rymuje nawet ;]

Dzięki uprzejmości Jialianga, ucznia Wu Honghao, mam ten klip. Fajne, dynamiczne wykonanie z szybkimi rękoma, wysokimi mandarynkami i.. ten sylwestrowy strój wydały mi się w sam raz na końcówkę roku poza tym, że ciekawe same w sobie 🙂

Ngondeg

Trójka dekadencka i …Le Morne

Sifu Klajda spotkał się z nami (względnie stałym składem: Łukasz, Rysiek, Asia i ja) w Dojo Młodych Dębów, w czwartek, 28 grudnia A.D. 2023, by poprowadzić ostatni w tym roku trening przed jego wyjazdem na Mauritius. Poza zestawem jibengongowym, który powtarzamy na każdym treningu, Marek wziął także na warsztat trzecią formę chuojiao. Generalnie, idea, aby wszyscy uczestnicy treningu ćwiczyli w tym samym czasie tą samą formę pod okiem Marka wydaje się bardziej praktyczna niż nasz dotychczasowy system (zakładający, że każdy uprawia inny skrawek poletka innym narzędziem):

  • wszyscy oglądamy te same ruchy Sifu Klajdy w tym samym czasie i wszyscy słyszymy te same wskazówki i korekty, dzięki czemu zmniejsza się współczynnik wystąpienia herezji 😉 ;
  • uwaga Sifu Klajdy nie jest rozproszona pomiędzy ćwiczących różne formy tylko skupiona na grupce powtarzającej ten sam skrawek materiału, a więc łatwiej mu „dojrzeć” błędy.

Dojrzeć, o ile pozwala mu na to łaskawość Luny.

Pełnia na pełnych obrotach a mimo to mrok triumfuje.

Zazdroszczę Sifu Klajdzie tego Mauritiusa: słońca, palm i krajobrazu znanych mi tylko ze zdjęć w Internecie. Marek zdradził nam dziś, jakie jest jego ulubione miejsce w mauritiańskim Edenie. To Le Morne- skała wulkaniczna opodal oceanicznego brzegu, z którą wiąże się ciekawa, choć trochę podkoloryzowana dla potomnych, opowieść z połowy XIX wieku o grupie ukrywających się tu, zbiegłych niewolników. Ponoć słysząc zbliżające się do ich kryjówek odgłosy nieznanych ludzi popełnili zbiorowe samobójstwo, skacząc do oceanu, nieświadomi że nieznajomi zmierzają do ich kryjówki, by obwieścić im… zniesienie niewolnictwa na Mauritiusie.

Chmurki prawie jak u nas. 😉

Nie dajmy się zniewolić do końca i niechaj trzecia chuojiao pozostanie z Wami w Nowym Roku (mimo że trójka w dacie odchodzi dekadencko w mrok przeszłości)!

P.S.: 1 stycznia 2024 r. spróbujemy wskrzesić tradycję noworocznego treningu. O ile rydwan Ra odgoni tego dnia Eola i inne, wrogie żywioły (takie tam neopogańskie fanaberie ;).

Adaś

Nastawienie

Fajne. Coś bardzo podobnego pokazywał Mistrz w Falenicy z dziesięć lat temu. Nie tylko to, zresztą. Tak jak teraz przeglądam sobie te shortsy, nieodparcie nachodzi mnie, że gdyby te rzeczy demonstrował kungfiarz, od razu podniósł by się wrzask „chuju muju dzikie węże!”. Jak pokazuje tajbokser, czy fajter mma, to „brilliant, never seen this before” 🙂 Ale, ok. Pewnie zasłużyli sobie jedni i drudzy na swoje traktowanie po trosze. Może też ludzie nie potrafią myśleć samodzielnie – potrzebują przyzwolenia, czy coś?

Btw, naprawdę sporo ciekawych, użytecznych i adoptowalnych patentów można się z netu uczyć.

Peace 🙂

Ngondeg

Jeff Chan: It’s all about TIMING!

Ciężko nie przyznać mu racji ;] Fajnie pokazuje technikę (查腿/chatui po naszemu) ten tajming i wyczucie dystansu. Ogólnie chyba dobry kanał ma ten gość. Sporo znajomych rzeczy w kontekście walki w ringu można tam znaleźć 👍

Ngondeg

Chuo Jiao Fan Zi Quan – Li County Village Gathering 2023

Najbardziej podoba mi się włócznia w tym wszystkim.

Ngondeg

świat się zmniejszył

Przekonałem się o tym, gdy -całkiem niedawno- odezwał się do mnie poprzez komentarz pod klipem na YT (klipem pokazującym trening chuojiaofanzi w Pekinie) pewien Chińczyk twierdzący, że ćwiczy to co my. Chciał się dowiedzieć, czy ćwiczymy tu w Polsce w jakiś zorganizowany sposób. Well.. Sytuacja zmieniła się trochę w ciągu ostatnich 20 lat, ale tak, ćwiczymy, więc nawiązałem kontakt 🙂

Jialiang ze swoim shifu – Wu Honghao

Okazuje się, że chłopak mieszka obecnie w Krakowie. Chuojiaofanzi uczył się w Chinach od Wu Honghao, który jest uczniem Wang Helinga – tego samego, którego uczniem jest wspominany na tym blogu Andrew Gordon. Wang Heling jest, przypomnę, uczniem Wu Binloua tak jak i nasz mistrz Hong Zhitian. Oznacza to, że nasi shiye shixiongami – braćmi w sztuce 🙂

podczas treningu

Ponieważ w Krakowie nas nie ma, skierowałem go najpierw do Lefo, bo swój człowiek, ćwiczył na seminariach z naszym mistrzem i ogólnie jest well versed w różnych praktycznych s.w. Ostatecznie nie trenowali razem, ale spotkali się wstępnie na piwie i Lefo mi pisze, że strasznie pozytywny, otwarty gość z tego Jialianga. Bardzo napalony na ćwiczenie kung-fu i.. strzelanie z łuku. Bo tak – jest początkującym łucznikiem – chciałby uprawiać łucznictwo mandżurskie. Wysłaliśmy go do Abrata. Może nie Mandżur, ale Tatar – dobre na początek 😉

łuki ma nawet dwa :]

Poprosiłem, żeby nagrał coś podczas swojego zwykłego treningu, bez specjalnej pokazówki, żeby można było uczciwie porównać do tego co robimy. Chętnie podesłał mi trochę materiału, który posklejałem w ten filmik:

Jialiang prosił, żebym zaznaczył, że: po pierwsze ma niedoleczoną kontuzję barku; po drugie ten jego prywatny trening różni się od tego, który robiłby pod okiem swojego shifu. Jest trochę „spaczony”. Ćwiczył kiedyś trochę modliszki, trochę kapoeiry i trochę sandy. Miał też okres zwątpienia w skuteczność kung-fu 🙂 Moim zdaniem bardzo fajnie, dynamicznie trenuje. Najwięcej podobieństw widzę w kopnięciach i kiju (choć w kiju, to jakby oczywiste) ręce i praca tułowiem trochę inna. Zaś ten fragment cunshoufanzi, choć ruchowo identyczny (tzn jestem w stanie wszystkie ruchy rozpoznać) to maniera wykonania zupełnie inna. Trochę jak te formy fanziquan z Xibei, które kiedyś widziałem. Anyways.. Jialiang pojechał teraz w odwiedziny do rodzinnego Shanxi. Obiecałem mu, że po powrocie, jeśli uda mu się przeprowadzić do Warszawy, przyprowadzę go do Marka. To byłby dobry zastrzyk świeżej krwi nawet jeśli mielibyśmy potrenować wspólnie krótko i bez zobowiązań :]

Ngondeg

Hong Zhitian – zajęcia w parku (2023)

Ktoś mi napisał, że „mistrz Hong to już w zasadzie nowy styl stworzył” :] A to dalej stare dobre Hong shi fanzi, tylko z małymi poprawkami. Myślę, że trzeba się przygotować na to, iż będą się pojawiać stale. Może to zakłócać światopogląd co poniektórym, ale te nowości nie dezawuują w moim rozumieniu wersji poprzednich. Przyznam, że z początku też nie byłem szczególnym entuzjastą, ale tak się dziwnie składa, że chętnie ćwiczę sobie samemu te rzeczy na podstawie tych skrawków. Bardzo mocne.

Ngondeg

8, 9, 49, 68

Nie, grupa cjfz nie rozpoczeła wakacyjnych studiów kabalistycznych. Nie jest to również lista zalecanych w tym miesiącu pozycji ars amandi. Po prostu te cyfry i liczby pojawiły się na naszym ostatnim treningu , który szczęśliwie poprowadził obecny tymczasowo w Warszawie Sifu Klajda. 🙂

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Marek poświęcił cały trening (czwartek, 29 czerwca A.D.2023) yunzhang bafa (运掌八法). Nie będę tu wymieniał i opisywał wszystkich elementów tego ćwiczenia, bo opis byłby mało czytelny (a przede wszystkim dlatego że mistrz Hong Zhitian wysłałby swych najlepszych agentów, aby za zdradę tajemnicy stylu wyrwać mi język i nakarmić nim jerzyki z Borsuczej😁).

Nazwa osiem zasad (dla mnie bardziej zasad niż metod czy sposobów) przemieszczania dłoni (运掌八法) jest umowna, co przyznał nawet Sifu Klajda, bo istotnych elementów tego ćwiczenia jest znacznie więcej niż osiem („Chińczycy po prostu lubią 8. Albo 9”). W gruncie rzeczy dla mnie nieistotne jest, czy rozpieranie w linii stopy – czubek głowy oraz dłonie – plecy to dwie różne zasady czy jedna. Albo czy ruchy dłoni w linii prostej oraz okrężne trzeba traktować jako odrębne zasady czy po prostu jako ruchy możliwe do wykonania w tym ćwiczeniu. Ważne by je zapamiętać i zsynchronizować. Tylko i aż. No, ale każdy z nas wie, jak trudno świadomie zgrać kilkanaście elementów ćwiczenia, zwłaszcza gdy dokucza zmęczenie, ból kapturów a kostki nóg się chwieją. I nawet 49 potarć pachwin po ćwiczeniu niekoniecznie czyni je łatwiejszym. 😉

Konwent seniorów spod Mirabelki

Ukoronowaniem naszej dwugodzinnej praktyki tylko jednego ćwiczenia (a może nagrodą za poniesiony trud) okazała się… malinowa nalewka na whisky autorstwa Jurka, którą poczęstował nas z okazji swych 68 urodzin. Rysiek życzył mu, aby za kolejne 68 lat też przychodził na Pole z takim entuzjazmem jak obecnie. Możliwe, że życzenia brzmiały inaczej, ale ich nie zapamiętałem dokładnie, bo jurkowa nalewka podziałała na mnie stosunkowo szybko. W kronikach stylu skrybowie pewnie napiszą, że praktyka yun zhang bafa wywoływała szczególne, mistyczne doznania na ciele i umyśle. 😁

Deszczowe chmury jednoznacznie dały komendę 打道回府!

Adaś